niedziela, 30 stycznia 2011

Kontynuując temat męskości w starych kreskówkach...


Oto oryginalna wersja czołówki Conana, wedle Wikipedii emitowanego na TVN w Bajkowym Kinie jako Conan Łowca Przygód. Przez wiele lat myślałam, że Conan to właśnie taki męski i twardy, ale zupełnie niegroźny gość jak w tej kreskówce, więc, oczywiście, spokojnie obejrzałam oba filmy z Arnoldem. To znaczy, spokojnie do momentu, gdy ta głowa matki w pierwszym... Uch. Conan miał w tej serii taką magiczną tarczę, w której mieszkał sympatyczny feniks, bezustannie nazywający głównego bohatera "tępym osiłkiem". Nie było to zbyt edukacyjne, chyba już lepiej byłoby dopuścić umieranie... Bo, oczywiście w tej wersji nikt nie umarł, tylko rodzice Conana zostali zamienieni w kamienne posągi, natomiast rodzeństwo jednego z jego przyjaciół - w, towarzyszące mu zresztą, wilki. Obowiązkową, poprawniepolityczną dziewczyną była akrobatka, rzucająca takimi magicznymi shurikenami (wezwane wracały do niej) pomogła utwierdzić u mnie wizerunek wojowniczej chłopczycy - plus 20 punktów Fajności za warkocz, plus 10 za gorset.

czwartek, 27 stycznia 2011

Angel Beats!

Takie fajne, lekkie, dobrze wykonane i przyjemne animu. Typowy średniaczek - ma sporo zalet, ale nic na tyle pamiętnego, żeby nie utonąć w gąszczu podobnych produkcji z poprzednich i następnych lat.

Dom wariatów, słowo daję.
 Dziwią mnie trochę skrajne emocje, jakie seria wywołała. Choć jestem w stanie zrozumieć, w końcu zachwyceni są głównie młodzi ludzie, dla których szczytem wzruszenia jest Clannad i dowolna nuda od Makoto Shinkaia, a produkcji starszych niż dziesięć lat nie tykają. Szkoda trochę, bo gdy się zostawi wszystkie pretensje do głębi i napinek, można się świetnie bawić. 

środa, 12 stycznia 2011

Sweet x Spicy x Sexy Artbook

Take handfuls of luscious sexiness, a few droplets of liquid sweetness and garnish it all with a dash of spice to liven it all up. Voila! A perfect mixture of ladies in every flavour served to you freshly by “Vanilla Yoghurt” group. We hope you’ll find it suiting your tastes.
Lubię moe i słodkie rzeczy.Nic więc chyba dziwnego w tym, że już od dawna jestem fanką Usady. Gdy więc się dowiedziałam, że razem z dwiema znajomymi wydaje artbook, musiałam go mieć. 

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Starsze anime: Angelic Layer

Tak, wiem, że rok 2001 wcale nie był aż tak dawno, żeby rzeczy wtedy powstałe nazywać starymi, jednak widzę, że generalną zasadą jest około dziesięciu lat. Spotykałam się z wypowiedziami osób, które na poważnie twierdziły, że anime sprzed dwutysięcznego nie tykają, bo przedawnione i brzydkie. Jak kto woli. 
Dziś więc, u progu nowego roku, Angelic Layer jest już stare. 


Rzadko kiedy zdarza się, żeby ekranizacja przerosła oryginał - szczęściem jest, jeśli go nie wypacza. Oczywiście zawsze znajdą się nienawistnicy jęczący, że Legolas w książce był brunetem i dlatego Jacksona należy spalić, skrajności jednak olewam. Jestem fanką komiksów grupy CLAMP, tego jednego jednak wyjątkowo nie cierpię.
Powtórzę się trochę za tym, co już pisałam, manga jest beznadziejna, brzydka, głupia. Kreskówka nie jest jakimś dziełem sztuki, ale dodaje bohaterom trochę mózgu, racjonalniejszych motywów, no i walki, takie walki powinno się oglądać w ruchu!

czwartek, 6 stycznia 2011

Hayao Miyazaki ma siedemdziesiąt lat

Przez niespodziewany minimaraton Angel Beats! nie zdążyłam się wyrobić wieczorem, gdy zorientowałam się, że... Tak, to właśnie wczoraj obchodził urodziny jeden z najlepszych (nie nazwę go "najlepszym", bo moim ulubieńcem zawsze jest Satoshi Kon) reżyserów animacji i filmów w ogóle. Życzyłabym "sto lat" czy coś w tym stylu, ale jeszcze trzydzieści lat życia to za mało, mocno za mało na tak wielkiego twórcę.

Hayao Miyazaki by ~jdelgado on deviantART Portret Solenizanta.
Zazwyczaj lubię negować doskonałość powszechnie uwielbianych rzeczy, ponieważ przeważnie są niskich lotów, dzięki czemu podobają się mniej wymagającym odbiorcom. Nie, nie oznacza to, że szukam tylko niszowych i intelektualizujących produktów - wręcz przeciwnie. To, czego bardzo nie lubię, to fanatyzm i przehajpowanie. I tak, Code Geass czy God of War to niezła rozrywka, ale istnieją rzeczy lepsze, mądrzejsze i pełniejsze, nawet w ramach tego samego gatunku. W przypadku filmów Miyazakiego było inaczej, jego sława i popularność są zasłużone, a filmy - mądre, w bardzo rzadkim typie trafiających do ludzi w każdym wieku (no, może poza kilkoma wyjątkami, jak Mononoke Hime). Są zabawne, ale i mądre, przekazują ważne wartości, ale nie moralizują, pokazują pięknie zaprojektowane postaci i otoczenia oraz ciepłe sceny, ale nie nudzą, nie przeciągają, nie drażnią, nie narzucają się.
A to, co lubię w jego filmach najbardziej, to postaci. Zwłaszcza żeńskie - mam wrażenie, że ostatnio zaistniał deficyt na silne, mądre i dojrzałe dziewczyny - tego typu postacie zazwyczaj są nimi tylko w kontraście ze zdziecinniałą resztą obsady.