wtorek, 14 maja 2013

Zettai Bouen Leviathan

Japonia zrobi słodkie dziewczynki ze wszystkiego - ta prosta prawda jest chyba nadal zbyt rzadko powtarzana, bo wciąż istnieją ludzie, który się temu dziwią. 


  Dziś więc przyjrzymy się serii o Lewiatanie, Bahamucie i Jormungandrze




Opening prezentuje nam trzy bohaterki: niebieska to Leviathan, ta najważniejsza, czerwona loli to Bahamut, a tępawa chłopczyca to Jormungand.


Potem oglądamy, jak kometa spada na spokojną i piękną krainę, a ze środka wydobywają się duże i brzydkie robale, które zanieczyszczają ten sielski krajobraz.

Tymczasem Leviathan się budzi.

Macha sąsiadce i idzie trenować.


Bahamut wyszła z domu wcześniej, więc już zdążyła zademonstrować, jak strzelanie kulą energii jej nie wychodzi. Dobrze, że jest sama, chociaż chyba nie do końca, bo za chwilę atakuje ją jeden z robali z początku i przewraca. Dziewczynka goni go, próbując zabić, a po drodze naprzykrza się on też idącej przez las Jormungandrowi i Leviathanowi.


W końcu połączony atak wszystkich trzech zabija robala, który znika. Dziewczyny dziwią się przez chwilę, po czym orientują, że się jeszcze przecież nie znają i każda idzie w swoją stronę.


TRAGICZNA PRZESZŁOŚĆ!
Starszy brat Leviathan kiedyś sobie poszedł i już nie wrócił, ona teraz płacze i zastanawia się, gdzie się podział.



Po czym poznać, że seria o ślicznych, mangowych dziewczynkach to syf? Ano po tym, że Magiczna Transformacja to jedna z najnudniejszych i najsłabszych scen w tym kiepskim anime. Właściwie nie ma po co oglądać dalej.


Chyba, że jest się fanem Kany Hanazawy!
Oto bowiem z nieba spada maleńka i upierdliwa wróżka z jej głosem i próbuje zwerbować Leviathan do Drużyny Ratującej Świat. Tak, jej moc do robienia słupków z wody w jeziorze na pewno będzie bardzo przydatna.


Wróżka je tyle co dorosły mężczyzna, tyle tylko, że jedzący dorośli mężczyźni nie są tak kiepsko animowani. Jedzenie się kończy, więc Leviathan zabiera ją do miasta, w którym widzimy jakiegoś lokalnego władcę, wysyłającego trzech mężczyzn na superważną misję - mają się dowiedzieć, co się wyrabia. Nie wiadomo jednak, dlaczego i z czym się to wyrabia. Wiemy za to, że to bardzo niebezpieczna misja.


Tymczasem Bahamut broni ładną dziewczynę przed trzema zboczuchami, którzy chcieli oglądać łuski tamtej.


Wyzywa ich i bucuje i generalnie trzasnęłabym smarkulę w twarz tak ze dwa razy. To taka typowa postać uważająca się za najlepszą, a oni to takie typowe brzydkie tępaki, istniejące tylko po to, żeby pokazać jej doskonałość. Ale to nie działa, przez cały czas zastanawiałam się, czemu rodzice tak źle ją wychowali.


Wpada wróżka, która poza byciem upierdliwą okazuje się jeszcze głupia. Nieproszona wyraża swoje zdanie, że na pewno te ładne są dobre, a brzydcy źli, po czym dziwi się, że obrażeni faceci teraz i ją atakują.
NO ALE JA PRZECIEŻ TYLKO POWIEDZIAŁAM PRAWDĘ TO NIE MOJA WINA ŻE BRZYDKI ZAWSZE OZNACZA ZŁEGO



Tymczasem Leviathan przychodzi do knajpy, w której zamierzała kupić jedzenie wróżce, ale że ta znikła, zamawia tylko herbatkę.


Oczywiście wszyscy spotykają się w owej knajpie i, oczywiście, będą się bić. Bo to wcale nie było do przewidzenia w pierwszej chwili, że jak są trzy bohaterki, to dani im będą trzej duzi mężczyźni, których oklepią, pokazując, jakie to są Fajne.


Aha, a Jormungand jest bardzo silna. To w sumie chyba jedyna kompetentna w walce z dziewczyn, bo przecież jedna potrafi tylko chlapać wodą, a drugiej nawet małe kule energii nie wychodzą.


No i jak to przy walkach w ciasnych pomieszczeniach, wydarza się nieszczęście - herbatka zostaje rozlana. W zwolnionym tempie.


Jak poznać, że odcinek poświęcony zapoznaniu się i pokazaniu wspaniałości bohaterek obsysa? Otóż ostatecznie nie oglądamy, jak faceci obrywają, tylko jak dach zostaje zniszczony. Potem bohaterki siedzą razem na łące i się śmieją. Tak, ten odcinek kończy się grupowym śmiechem.
Co ja nawet nie.

PODSUMOWANIE:

Przeciętna, marna, głupia i brzydka papka. Bez pomysłu, bez czegokolwiek interesującego. Nie ma zwracającego uwagę fanserwisu, nawet projekty postaci są mało interesujące. Dwie dziewczyny nie mają nawet jednej cechy osobowości, a pozostałe dwie, bucująca loli i durna wróżka, denerwują. Animacja jest bardzo biedna, a fabuła pretekstowa.
Taką serię zaczyna się przez pomyłkę, ale potem człowiek sobie uświadamia, że nie to chce robić z własnym życiem. Jeśli chcecie mityczne potwory przedstawione jako słodkie dziewczynki, oglądajcie Nyaruko.

POWIĄZANE

3 komentarze:

  1. Ciekawie przedstawione anime.
    Nie widziałam, mimo prezentacji, kiedyś też spojrzę na nie moim okiem.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Identyczne uczucia. Ni to komedia, ni fajne magical girls. W sumie bohaterki nawet nie są moe, a to mogłoby podratować co nieco.
    Będę oglądała, bo może nastąpi jakieś wytłumaczenie ich imion i roli w historii tychże (czekam na wielkie ryby zjadające świat i rozpierdalające system robaki).

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.