poniedziałek, 23 stycznia 2017

Soreyuke! Uchuu Senkan Yamamoto Yohko OVA

Mam doskonałą pamięć do bezużytecznych szczegółów, dzięki czemu kojarzę i mogę rozmawiać o dużo więcej anime, niż kiedykolwiek widziałam. I w sumie do niczego więcej mi się to nie przydaje. Dlatego gdy kupiłam jakiś stary numer Dengeki Animation Magazine i nie kojarzyłam panny z okładki, natychmiast musiałam dowiedzieć się, kto to taki! Nie, spis na Wikipedii nie jest dokładny, styl przypominający trochę Yasuomiego Umetsu też był fałszywym tropem - ale w końcu mi się udało!

Muszę przyznać, że gonienie króliczka i łapanie go było dużo bardziej satysfakcjonujące, niż spożycie. Nie kojarzyłam Yamamoto Yohko, bo to po prostu kolejna przeciętna ekranizacja light novel z lat dziewięćdziesiątych, słusznie dziś zapomniana i oferująca jedynie parę ciekawostek. Jedną z nich jest reżyseria w wykonaniu tego słynnego Akiyukiego Shinbou (Bakemonogatari, SoulTaker, Puella Magi Madoka Magica) - tak, to kolejna z jego bardzo wczesnych prac, widać tu też już trochę jego charakterystycznego stylu, zwłaszcza w drugiej serii OAV. Z wszystkimi wadami i zaletami - co mnie po tej świetnej perspektywie, kompozycji, cieniach i kolorach, gdy treściowo dostaję pseudometafizyczny bełkot i przekomarzające się kawaii dziewczynki?
W przyszłości odległej od naszych czasów (czyli Pięknych Lat 90.) o milenium, ludzkość rozlazła się po kosmosie i koncerny walczą między sobą o strefy wpływów. A że postęp technologiczny równa się postępowi cywilizacyjnemu, są to bezkrwawe walki, bardziej przypominające zawody sportowe - grupa czterech młodych dziewczyn w barwach koncernu pojedynkuje się z drugą, czasem ściga, czasem po prostu walczy. Nie ryzykują nic, bo wszystkie statki mają kokpity wyposażone w automatyczną teleportację na wypadek zniszczenia. Inżynier Terry wpada na fantastyczny pomysł i konstruuje wehikuł czasu, dzięki któremu do swojego zespołu może zrekrutować nastolatki z naszych czasów, z Ziemi, z legendarnego kraju samurajów i pingponga - Japonii...
Postaci w tym anime zaprojektowano z najwyższą starannością, aby spragnionym otaku dostarczyć szyte na miarę waifu. Tak, wiem, że wtedy to określenie jeszcze nie funkcjonowało - ale mechanizm jest odwieczny, przeżył popularność Yohko, Aishy i Lime, przeżyje też Hestię, Rem i Zombinę. Jest więc tytułowa Yohko - pewna siebie i wyluzowana fanka gier automatowych i Pocky. Ma charakterystyczne, kocie oczy i cięty język. To ona poprosi mężczyznę do tańca, wygra ze wszelkimi przeciwnościami, zawsze będzie górą i nawet się nie spoci. Jeśli onieśmielają Was silne i niezależne bohaterki, z drugiej strony spektrum jest Ayano - poprawna, nieśmiała, bardzo japońska yamato nadeshiko. Doskonały materiał na żonę i matkę! Momiji z kolei to chłopczyca bez manier, z wiejskim akcentem i mocno zainteresowana seksem i anatomią. Wreszcie Madoka, której rolą jest bycie dręczoną przez Yohko i wściekanie się na nią - ale robi to uroczym głosikiem Megumi Hayashibary (Lina - Slayers, Paprika, Rei - Evangelion) i jest tak niezdarna i dziecinna, że z chęcią się nią zaopiekujecie, jeśli to Was kręci!
Udział w projekcie Hayashibary, i to w roli błazna, to kolejna z wcześniej wspomnianych przeze mnie ciekawostek. A trzecia z nich jest z nią związana, choć w dużo mniej przyjemny sposób. Otóż Momiji przemawia głosem Shiho Niiyamy, której kariera trwała zaledwie sześć lat i zakończyła się wraz ze zdiagnozowaniem białaczki. Rozwijała się bardzo błyskotliwie - była i Rei - jedną z koleżanek Mimy w Perfect Blue, i Risą z Gokinjo Monogatari (którego bardziej znany w Polsce Paradise Kiss jest spin-offem), i Seiyą/Sailor Star Fighter w Sailor Moon, a jej ostatnia rola to Deedlit w telewizyjnej wersji Record of Lodoss War - do dwudziestego pierwszego odcinka, gdy zastąpiła ją inna aktorka.
A gdy już jesteśmy przy aktorkach, to muszę wspomnieć też o Minami Takayamie - tak jak nie lubię Yohko, tak jej głos bardzo mi się podobał. Takayama to weteranka, jedyny głos Conana we wszelkich ekranizacjach Detektywa Conana - nawet dekadę temu na dwa lata wyszła za autora mangi! To nawet nie jest zresztą jej jedyna wieloletnia rola - od roku 1993 gra tytułowego bohatera w Nintama Rantarou, serii dla dzieci o młodych nindżach, drugim najdłuższym anime w historii, po Sazae-san. A ostatnio grała też mamę z ERASED oraz Hajime i Izuru w Danganronpach. Starsze dzieci mogą skojarzyć Takayamę z ról Kiki w Kiki's Delivery Service, Nabiki Tendou w Ranmie 1/2, lub Dilandau w Escaflowne. Albo z bycia wokalistką Two-Mix, popowo-elektronicznego dua, najbardziej znanego z czołówek do Gundama Winga. Tak, popularność tych waifu też w końcu minęła, nic nie jest raz na zawsze nam dane.
Jeśli któreś z powyższych nazwisk lub schematów postaci Was zainteresowały, bez wahania mogę Yamamoto Yohko polecić. To w końcu tylko niecałe trzy godziny, akcja jest dość wartka a reżyseria na tyle sprawna, żeby nie zanudzić. W tym też upatruję największą siłę Shinbou - nawet podczas pseudofilozoficznych ojjakgłębokich wywodów, możemy skupić się na warstwie wizualnej i nie cierpieć. W innym przypadku warto sobie jednak odpuścić - tak jak wspominałam, to jedna z wielu serii z lat 90., których nikt już nie pamięta i nie warto sobie nimi zawracać głowy. Oraz kolejny dowód na poparcie teorii, że anime wcale nie były kiedyś lepsze.
Wspomniany we wstępie magazyn, reklamujący serię telewizyjną - po którą, oczywiście, już nawet nie sięgnę.

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.