Świnie w mediach [32] - Sophia the Traveler
Mąż mnie zna i wie co lubię, kupił mi więc grę-niespodziankę, która od razu mnie wciągnęła. Sophia the Traveler wygląda jak proste książeczki dla dzieci, a rozgrywka polega na znajdywaniu i klikaniu postaci lub obiektów, ale wcale nie jest łatwa!
Tytułowa Sophia lubi podróże i nowe doświadczenia, wybiera się więc statkiem do miasta wzorowanego na Wenecji. Na każdej z 10 planszy trzeba odnaleźć ją samą, jej papugę, pieska, jego ulubioną zabawkę, a także coraz więcej różnych postaci i przedmiotów. Plansze są wypełnione po brzegi, mieszkańcami, turystami, a także żarciochami.
Można też wchodzić w drobne interakcje: otwierać i zamykać okna, szperać w koronach drzew i studzienkach, a kliknięcie prawie każdej postaci spowoduje, że przywita się w jednym z bardzo wielu języków (tak, również po polsku). To wszystko sprawia, że niektóre z obiektów koszmarnie ciężko znaleźć, nawet pomimo zdawkowych podpowiedzi na liście poszukiwanych.Ale nie ją! Na jednym z placów, pośrodku tłumu turystów podziwiających grupowy taniec do rytmu bębenka, stoi ona, różowa świnka w eleganckiej spódniczce. I patrzy prosto na mnie, gracza, choć nie jest to jakieś wyjątkowe, dużo postaci patrzy w moją stronę.O, a tak to wygląda w ruchu.
Świnka jest obecna tylko tutaj, bo gdy wracamy w te okolice na innej planszy łączącej kilka wcześniejszych trochę później, już jej nie ma, grupa tańczących też się zresztą zmieniła. Może poszli coś zjeść w którejś z uroczych, okolicznych knajpek? Dobrze, że piszę te słowa już po obiedzie, bo byłoby mi przykro, że sama nie mogę się tam wybrać!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.