Battle Athletes OVA
Pora na kolejnego starocia! Tym razem z pięknych lat 1997-1998 - więc najlepsze graficznie pyzate buzie i plastikowe włosy bohaterek, lesbijskie podteksty bez angstu (no, bez nadmiaru), i dużo slapstickowego humoru. Przyjemne, choć pośladków nie urywa.
Od lewej: Mistrzyni, Doświadczona Przyjaciółka, Głowna Bohaterka, Dyrektor Zboczuszek, Delikatna Przyjaciółka, Ta Zła i Comic Relief. |
Fabuła
W dalekiej przyszłości ludzkość się rozwinęła - zamieszkała na innych planetach, a wojnę porzuciła na rzecz pokojowych, sportowych potyczek. Główną bohaterką jest japońska nastolatka, Akari Kanzaki, córka poprzedniej zdobywczyni tytułu Cosmo Beauty, czyli najlepszej z najlepszych. Matki już na naszym świecie nie ma, a dziewczyna, pragnąc jej dorównać, rozpoczyna nowe życie na satelicie treningowym dla dziewcząt. Najwyraźniej sprawność fizyczna w tym świecie jest najważniejsza, bowiem żadnych zajęć szkolnych nie uświadczymy, tylko wieczny wuef.
Wszystkie wydarzenia są podporządkowane shounenowemu podejściu "od zera do bohatera", z obowiązkową ciapowatością głównej bohaterki na starcie, treningami, porażkami, załamaniami i mozolnym wspinaniem się na szczyt. Na szczęście to tylko sześć odcinków, więc się nie dłuży.
Choć można było te epizody lepiej rozgraniczyć czasowo - dopiero po dłuższym czasie załapałam, że bohaterka nie poznaje niedawnej najlepszej przyjaciółki, z którą rozstała się na końcu poprzedniego odcinka nie przez stres czy problemy ze wzrokiem, ale po prostu w ich świecie minęło dużo czasu. Choć wygląda, jakby to był najwyżej tydzień. Co, po zastanowieniu, przywodzi na myśl - te sześć odcinków wychodziło od maja do czerwca następnego roku, dla japońskiego widza będącego wtedy na bieżąco z pewnością wyglądało to naturalniej.
Bardzo polubiłam takie rozwiązanie, bo w Gunbusterze drażniło mnie potraktowanie więzi i uczuć łączących bohaterów bardzo po łebkach, większość interesujących wątków szybko znikała, o wielu rzeczach dowiadywaliśmy się z narracji lub pojedynczych, krótkich scenek. Co mnie interesuje załoga jakiegoś statku kosmicznego, gdy bohaterka opłakuje chłopaka... który był na ekranie w sumie jakieś pięć minut? Tu, na szczęście, poradzono sobie z tym dużo lepiej. Choć, być może, kosztem powagi - Battle Athletes jest w końcu dużo lżejszą serią.
OAV mają zazwyczaj duży budżet i to widać - animacja jest piękna i dynamiczna, tła dopracowane, rzadko kiedy wykorzystywane są te same klatki, nawet, gdy byłoby to uzasadnione.
Voiceaktorów nie rozpoznaję ani po nazwiskach ani po głosie - inna epoka, panie, tego. Ale kochany MAL mi podpowiada, że pani grająca Akari swego czasu brała udział w takich hitowych produkcjach jak Bubblegum Crisis Tokyo 2040, El Hazard, Full Metal Panic czy Macross 7, niedługo więc zapewne znów ją usłyszę, uzupełniając klasykę.
P.S. Ta seria naprawdę nie jest fanserwiśna, tylko ja takie screeny połapałam.
Choć można było te epizody lepiej rozgraniczyć czasowo - dopiero po dłuższym czasie załapałam, że bohaterka nie poznaje niedawnej najlepszej przyjaciółki, z którą rozstała się na końcu poprzedniego odcinka nie przez stres czy problemy ze wzrokiem, ale po prostu w ich świecie minęło dużo czasu. Choć wygląda, jakby to był najwyżej tydzień. Co, po zastanowieniu, przywodzi na myśl - te sześć odcinków wychodziło od maja do czerwca następnego roku, dla japońskiego widza będącego wtedy na bieżąco z pewnością wyglądało to naturalniej.
Postacie
Akari szybko zdobywa przyjaciół i wrogów, a ponieważ, poza sympatycznym dyrektorem wszyscy wokół są płci żeńskiej, niektóre z tych uczuć są... silniejsze. Mamy więc uroczy wątek romantycznej przyjaźni dwóch dziewcząt, ale i niezdrową, niszczycielską obsesję Tej Głównej Złej na punkcie rywalki. Oba uczucia są motorem napędowym wydarzeń i niejako kształtują fabułę, odsuwając całą resztę na drugi plan.Bardzo polubiłam takie rozwiązanie, bo w Gunbusterze drażniło mnie potraktowanie więzi i uczuć łączących bohaterów bardzo po łebkach, większość interesujących wątków szybko znikała, o wielu rzeczach dowiadywaliśmy się z narracji lub pojedynczych, krótkich scenek. Co mnie interesuje załoga jakiegoś statku kosmicznego, gdy bohaterka opłakuje chłopaka... który był na ekranie w sumie jakieś pięć minut? Tu, na szczęście, poradzono sobie z tym dużo lepiej. Choć, być może, kosztem powagi - Battle Athletes jest w końcu dużo lżejszą serią.
Grafika
Typowe lata 90. Plastikowe, kolorowe włosy, dziwaczne, antygrawitacyjne fryzury, ogromne oczy, pyzate buzie i świecące się ciała. Brak fanserwisu na każdym kroku (mimo, że dziewczyny noszą bardzo obcisłe stroje sportowe), a gdy już się pojawia, to w sposób komediowy. Ubrania są asymetryczne i często dziwaczne, choć wydają się w większości wygodne. Facetów występuje bardzo mało, a poza jednym, mocno zniewieściałym, wszystkich narysowano w miarę realistycznie - w odróżnieniu od zawsze atrakcyjnych kobiet.OAV mają zazwyczaj duży budżet i to widać - animacja jest piękna i dynamiczna, tła dopracowane, rzadko kiedy wykorzystywane są te same klatki, nawet, gdy byłoby to uzasadnione.
Dźwięki
Muzyka... jest. Dobrze sprawdza się jako tło, ale nie zwraca uwagi, słuchana osobno nie porywa, sama w sobie nie ma nic interesującego. Jest radosna i energiczna lub dramatyczna i wzniosła, gdy trzeba, nie przeszkadza.Voiceaktorów nie rozpoznaję ani po nazwiskach ani po głosie - inna epoka, panie, tego. Ale kochany MAL mi podpowiada, że pani grająca Akari swego czasu brała udział w takich hitowych produkcjach jak Bubblegum Crisis Tokyo 2040, El Hazard, Full Metal Panic czy Macross 7, niedługo więc zapewne znów ją usłyszę, uzupełniając klasykę.
Podsumowanie
Miła, krótka seryjka, dobra do szybkiego obejrzenia, uśmiechnięcia się i zapomnienia. Ładny i wart dania szansy średniaczek - zwłaszcza, gdy lubi się atrakcyjne sportsmenki i romantyczne uczucia między nastoletnimi dziewczętami.P.S. Ta seria naprawdę nie jest fanserwiśna, tylko ja takie screeny połapałam.
Battle Athletes
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.