czwartek, 28 listopada 2013

Popee the Performer

Lubię krotkometrażówki. Są łatwe, szybkie do strawienia i można wśród nich znaleźć absolutną głupotę i nudę, ale też i prawdziwe perełki. W sumie jak wszędzie. Krótszy format jednak daje mniej czasu na przywiązanie się do postaci i otoczenia, ale i mniej na nudę i słabe żarty.


I jest też Popee, anime tak chore i dziwne, że słynne Cat Soup i FLCL nie dorastają mu do pięt, są przy nim grzecznymi i logicznymi historiami.


Popee to młody klaun w piżamie z króliczymi uszami. Cały czas jeszcze się uczy, trenuje do wielkiego cyrkowego show, ale jego pomysły często przybierają nieoczekiwany obrót. Towarzyszy mu Kedamono, wilk udający człowieka, mający dużo większy talent do wszelkiego rodzaju sztuczek.  

Kedamono chodzi na dwóch tylnych łapach, nosi kolorowe spodenki i maski teatru nô, spadające i zmieniające się gdy zmieniają się jego emocje. Ale jednocześnie rzuca się na każde jedzenie, często zachowuje się jak wierny pies i jest bardzo prostolinijny. 


Trzecim bohaterem jest Papi, dyrektor cyrku. To zachowujący się jak stereotypowy gej okrutny potwór, który zachęca Popee do przecięcia się na pół, aby tylko show lepiej wypadł. Widziałam nawet porównywanie go do Szatana dręczącego głównego bohatera i Kedamono w piekle, jakim jest cyrk.


Relacje są proste, zadania jasne, atmosfera psychodeliczna. Bohaterowie często giną lub cierpią, zawsze w okrutny, groteskowy i fascynujący sposób. Bo to anime jest fascynujące. Zaczyna się całkiem niezłym slapstickiem, by wyewoluować w coraz dziwniejsze i straszniejsze szaleństwo. Nie da się tu przewidzieć fabuły, bo po prostu jej nie ma, ale jednocześnie wszystkie zwroty wydarzeń wciągają i zadziwiają. A ponieważ to krotkometrażówka, połyka się tę serię niemal niezauważalnie. Więcej i więcej, duże ilości emocji naraz. Być może świat Popee to naprawdę piekło, tylko że dla nas, bo wciąga i wysysa duszę.

Nie będziecie się nudzić. Będziecie chcieć, aby temat muzyczny Popee został odegrany na Waszych pogrzebach. A gdy ktoś poleci jakieś anime lub film jako wyjątkowo porąbane, wzruszycie ramionami, bo najgorsze już widzieliście.


POWIĄZANE

3 komentarze:

  1. Generalnie nie jestem wielkim fanem krótkometrażówek, bo często mam wrażenie, że ich autorzy na siłę chcą mi wmówić jakie to ich dzieło jest wspaniałe, albo kupić mnie samą formą, niemniej jednak trochę ich już obejrzałam a z tą akurat się jeszcze nie zapoznałam. Tak jak mówisz to, że są krótkie jest zarówno ich plusem jak i minusem, ja ogólnie jestem typem, który lubi długie serie, niemniej jednak parę naprawdę króciutkich produkcji również przypadło mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kojarzy mi się psychodeliczne opowiadanko o wytwórni filmowej, jakie czytałam na Nowej Fantastyce. Nie, zdecydowanie to nie jest moja działka, widzę to już po samym pierwszym gifie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam są kosmici i grafika mi się nie podoba, więc nie obejrzę. Bardzo mi się grafika nie podoba. Kosmici jeszcze bardziej.
    FLCL było logiczne, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.