środa, 25 maja 2011

Karol Kalinowski "Szkicownik"

Wahałam się trochę z kupnem bo wiedziałam że z powodu nieobecności autora na KW autografu nie wysępię. Po dłuższej refleksji dochodzę do wniosku, że może i lepiej, bo bym i tak nie dała rady z moim social awkwardness i tylko przykro by mi było.


Uwielbiam szkice i projekty. Gdy dorywam się do jakiegokolwiek artbooka, zawsze przeglądam pospiesznie te dopieszczone, kolorowe ilustracje (wrócę do nich później) i zmierzam do działu z tym, co lubię. Gdy go brak, jestem niesamowicie rozczarowana.

Jak zresztą sam autor pisze we wstępie: "Przeglądanie takich szkiców, to jak zaglądanie komuś przez plecy, (...) to kop w dupę, (...) kiedy uświadamiasz sobie, że nigdy nie dorównasz tym pracom. To rysunkowe mięso." Te słowa to obietnica. Moim zdaniem - dotrzymana.


Dane techniczne

Zielona, miękka okładka skrywa 60 stron rysunków i komentarzy. Znalazło się też miejsce na okazjonalny wywiad i kompletną bibliografię publikacji. Uroczym dodatkiem jest karta, podobno pierwsza z "Komiksowej Serii Karcianej", prezentująca profil KRLa. Za egzemplarz numer 000160 (tylko 220 sztuk nakładu, radzę się spieszyć!) przyszło nam zapłacić 22 złote.

Mięsko

Rysunki podzielone są tematycznie, od ciekawostki w postaci bazgrołów z dzieciństwa, poprzez poszczególne projekty - opublikowane lub nie, w miarę chronologicznie. W samym środku mamy "bank postaci", na końcu wspomniany już wywiad i bibliografię.

 
 Bardzo drażni mnie w artbookach japońskich twórców słabe zagospodarowanie przestrzeni. Dwa małe obrazki potrafią być wydrukowane na sąsiadujących stronach z mnóstwem białej przestrzeni wokół, obrazek zachodzi trochę na stronę obok pozostawiając jej większość pustą, i tak dalej. Tu czegoś takiego nie ma, nawet marginesy rzadko się pojawiają. Choć nadal jest estetycznie i bez przeładowania, ostatni raz tak ładnie zaprojektowane strony widziałam w książce dodanej do kolekcjonerki StarCrafta II.

 Rysunki są wykonane ołówkiem i tuszem, czasem oboma naraz. Styl zmienia się z projektu na projekt, widać, że autor lubi eksperymentować. Potrafi rysować, bawi się formą, trudno się nie uśmiechać do tej książeczki, gdy ma się wrażenie, że sam autor uśmiechnął się niejeden raz. I to prawda, że miałam wrażenie, jakbym zaglądała mu przez ramię.

Podsumowanie

Naprawdę warto kupić, nawet, jeśli się nie jest wielkim fanem Kalinowskiego. Bo to po prostu dobra i miła książeczka. Ta "swoista wycieczka po wyobraźni popularnego KRLa", jak została opisana na stronie jest i przyjemna i pouczająca. Mam nadzieję, że zapowiadane kolejne tego typu wydawnictwa sprawią tyle samo radości.

Okładka i przykładowe strony ze strony Bicepsa, tam też można je obejrzeć w większych rozmiarach.

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.