piątek, 26 marca 2021

Bihada Ichizoku


No hej, zamawiał ktoś ekranizację maseczek do twarzy?

Wyobraź sobie, że masz 17 lat i właśnie wygrywasz najbardziej prestiżowy konkurs piękności, jako najmłodsza uczestniczka w historii. Gratuluje Ci nawet starsza siostra bliźniaczka, która zdobyła zaledwie drugie miejsce, a rodzice wydają przyjęcie, by Cię uczcić. Na przyjęcie przybywa najpiękniejszy chłopak w kraju, ale zanim się tam zjawisz, na zewnątrz zapada zmrok, rozpętuje się burza, a rodzice nagle wzywają Cię na osobność do gabinetu ojca...

Stare anime są coraz lepiej dostępne, ale jednak mamy jeszcze poważne luki. Szukając pewnego dnia informacji dowiedziałam się na przykład, że ze wszystkich mang Riyoko Ikedy znane są gdzieś ze trzy - w tym dwie głównie dlatego bo miały anime, (plus Claudine, tytuł bardziej znany na Zachodzie, lub Aż do Nieba, bardziej znany w Polsce). Aim for the Ace/Ace wo Nerae/Jenny Jenny było na jakichś kanałach satelitarnych wieki temu, a niektóre anime z World Masterpiece Theater (jak Heidi czy Ania z Zielonego Wzgórza) oglądałam w telewizjach publicznych, ale dziś kupić czy nawet spiracić większość z nich ciężko. Jest jeszcze kwestia nieprzystępności, bo Ta Dzisiejsza Młodzież interesuje się bardziej aktualnymi trendami, niż starociami. Być może czasem obejrzą coś starszego, ale przeważnie będą to rzeczy kultowe w zachodnim fandomie, jak Death Note (kończące w tym roku 15 lat), czy Cowboy Bebop (lat 23) - to już wystarczy do bycia koneserem staroci. Czasem ktoś gdzieś rzuci gifem z Gunbustera czy Urusei Yatsury i ludzie są zdziwieni, że kiedyś też była ładna animacja, ale nie będą raczej oglądać, interesuje ich raczej ciekawa estetyka.

Nie, poprzez "stare anime" nie mam na myśli zaledwie trzynastoletniej Bihady - a parodiowane przez nią kultowe serie z lat 70, właśnie jak Aim for the Ace czy pierwszy Gundam. Ich znajomość, jak zawsze przy nawiązaniach, jest przecież ważna. Na szczęście spieszę donieść, że nie kluczowa. Nawet jeśli nie masz wchłoniętych przez osmozę kulturową memów w rodzaju "nawet mój ojciec nigdy mnie nie uderzył!", zawierająca je scena policzkowania przemienionego na masaż twarzy jest dostatecznie kuriozalna, żeby wywołać przynajmniej chichot. Bo to o twarz, a zwłaszcza skórę się tu rozchodzi - marka Bihada Ichizoku to przede wszystkim kosmetyki, zwłaszcza linia maseczek pielęgnacyjnych w formie płachty nakładanej na twarz. To piękna skóra jest najważniejszym kryterium konkursu, w którym stają naprzeciw siebie obie siostry. To też kluczowy element japońskiej urody, gdzie przemysł kosmetyczny jest nastawiony właśnie na oczyszczanie i nawilżanie. Przynajmniej tak pisali w tych wszystkich poradnikach, które chciały mi pomóc. Może gdybym użyła maseczek tej marki, żyłoby mi się lepiej?

Anime ma poważne problemy z tonem i nie jest dla społecznie wrażliwych osób. Tu postacie odgrywają śmieszne scenki, żeby za chwilę umrzeć, a inne błąkają się po mieście z butelką kwasu do oblania ukochanej, żeby zaraz mieć z nią romantyczne i niewinne scenki. Lubię to, anime mnie do tego przyzwyczaiło, pragnę huśtawki tragedii i komedii. Przyzwyczaiłam się już też do pustych bab z wyższych sfer, mężczyzn traktujących swoje żony jak szmaty i spadających z nieba gejów-wróżek-stylistów. Tu nawet typowo sportówkowy trening i konkurs, tym razem w konkurencji piękności i zadbania, potrafiły być przedstawione w interesujący i zabawny sposób - choć zazwyczaj od nich ziewam. Ale bezsprzecznie najlepsze w tym anime był brak jakiegoś wymuszonego, rzewnego morału. Nie, prawdziwą czystą skórą nie byli przyjaciele poznani po drodze. Nadal trzeba myć i pielęgnować twarz.

Bihada Ichizoku

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.