wtorek, 16 października 2012

Kamisama Kiss

W tym sezonie aż trzy shoujo romansidła! Sukitte Ii na Yo już pochwaliłam, Tonari no Kaibutsu-kun jeszcze zjadę, a dziś - najlepiej zapowiadające się Kamisama Hajimemashita.

Jak dobrze się zapowiadające, zapytacie? Ano, planowałam kiedyś czytać mangę, na podstawie której to powstało!

Zaczynamy nietypowo, bo po prostu czołówką. Współcześnie to dość rzadkie, albo robi się wprowadzającą scenę przed, albo w ogóle rezygnuje z openingu w pierwszym odcinku.

Słodki, japoński pop, dużo statycznych obrazków z główną bohaterką i prezentacja haremu. Ja osobiście czekam na pana Smoka Bez Oka.
 

Potem wprowadzenie, w formie kolorowych slajdów z narracją. Nanami Momozono jest przeciętną nastolatką z problemami rodzinnymi. Jej ojciec zadłużył się i uciekł, w ramach spłaty zostaje zajęty dom, a dziewczyna wyrzucona na ulicę.
 

Korwin popłakałby się z radości widząc taką Japonię. Nie potrafisz się utrzymać, to się w ogóle nie rodź! Czy cośtam.
 

Na szczęście to romans, a nie dramat. Tak się bowiem składa, że dziewczyna ratuje obcego faceta przed psem. Wybawiony opowiada, że 20 lat nie był w tej okolicy i boi się, że Tomoe go zabije. Nanami myśli, że chodzi o żonę.

Na szczęście istnieje sposób na gniew Tomoe - ocalony całuje dziewczynę w czoło, wręcza mapkę do swojego domu i prosi, żeby zajęła jego miejsce, po czym znika.
 
Nanami słusznie podejrzewa, że to jakieś łgarstwo: we wskazanym miejscu jest li tylko zaniedbana świątynia. Jednak gdy chce odejść, słyszy tajemnicze głosy, wpada do środka, a tam...
 
...Zostaje zaatakowana przez furrysa ze wścieklizną!
Oto właśnie Tomoe, który jest lisim demonem i opiekunem tej świątyni pod nieobecność bóstwa. A atakuje ją, bo myśli, że to tamten wybawiony od psa wrócił.
 
Pocałunek w czoło sprawił bowiem, że dziewczyna zyskała moc lokalnego bóstwa ziemi. Jak widać, dwa również tu rezydujące duszki jej gratulują, ale Tomoe stwierdza, że sluży tylko tamtemu, strzela focha i znika.
 
Nanami wstaje rano, i opowiada, jaki to miała dziwny dzień, że tatuś się zadłużył i wyrzucili ją z domu i... Jest przerażona gdy okazuje się, że to nie był sen. Ech te główne bohaterki, zawsze takie zdziwione, już się powinny przyzwyczaić no.
 
Onikiri i Kotetsu zaganiają dziewczynę do jej boskich obowiązków - sprzątania, szorowania i pielenia. Nanami nadal nie wierzy, że jest boginią, ale stwierdza, że i tak popracuje, choćby żeby odwdzięczyć się za gościnność.
 
Tomoe wpada na chwilę, żeby ją wyśmiać. Twierdzi, że nie obchodzi go jej sytuacja rodzinna, ale wygląda, jakby choć trochę zrozumiał jej determinację.
 
Dziewczyna wreszcie doświadcza swoich boskich mocy - słyszy modlitwę staruszki, która przyszła prosić o powodzenie w narodzinach wnuków.
 
Onikiri i Kotetsu wyjawiają, że jej obowiązkiem jest nie tylko wysłuchiwanie modlitw, ale i przeczytanie tych wszystkich, które Tomoe skrzętnie spisywał przez ostatnie dwadzieścia lat.
Nanami robi się głupio, że wcześniej wytknęła mu zaniedbanie świątyni. Decyduje się wybrać do świata duchów i go przeprosić.
 
Ludzie, nawet ci z boskimi mocami nie powinni się jednak tam zapuszczać, bo to niebezpieczne.
 
Tomoe jednak nie dość, że się nie przejął tym, jak mu Nanami nagadała, to jeszcze świetnie się bawi. Sake, kobiety i, na szczęście, brak śpiewu. Kotetsu i Onikiri są oburzeni, a świeżo upieczona boginka decyduje się wracać, bo nic tu po niej.
 
Ale okolica naprawdę jest niebezpieczna - tylko głupota napastników ratuje Nanami przed zjedzeniem!
 
Troje rezydentów świątyni musi na spokojnie przedyskutować sprawę. Okazuje się, że istnieje sposób, aby Tomoe stał się wiernym i poddanym sługą naszej bohaterki. Niestety, w tym celu musiałaby go pocałować w usta, więc lolnope, fuj, lepiej już wracać z niczym.
 
Wygląda jednak na to, że mięsko bóstwa lokalnej ziemi jest zdrowe i pożywne na tyle, że nawet staruszki atakują. Nanami i Onikiri próbują kilku sztuczek, niestety, nie udają się, więc wzywają Tomoe na pomoc.
 
 
 Tsun-tsun.

 Ten wreszcie zgadza się jej pomóc, pod warunkiem, że przeprosi za wszystko i przyzna, że jest nieudolna. Nanami z uporem odmawia i gdy wydaje się, że nagle zgłupiała jak pierwsza lepsza bohaterka shoujo, wprowadza w życie swój przebiegły plan. Najpierw puszcza się poręczy gałęzi drzewa i ciągnie Tomoe za sobą.

 Gdy ten, zszokowany i bezwładnie spadający, wrzeszczy na nią, dziewczyna z zaskoku przyciąga go i całuje. A następnie wydaje polecenie, by ją uratował.

 Nie ma rady, już został związany. Bardzo go to nie cieszy, ale ratuje dziewczynę i razem z nią, Onikiri i Kotetsu wraca do świątyni.

 W napisach końcowych podobnie mamy przeciętny j-pop, statyczne obrazki z bohaterami oraz powtórkę kilku scen z odcinka.

Podsumowanie

Podobało mi się! Zawiązanie akcji przeciętne i poprawne, ale ma w sobie to coś, trudne do dokładnego określenia, co powoduje, że mi odpowiada. Może to ten ograny motyw z dupkiem, któremu jednak zależy - bardzo łatwo to popsuć i zrobić jednak niedupka albo kompletnego, agresywnego buca. A ten Tomoe jest całkiem, całkiem. Szkoda, że nie z wyglądu.
Pozostaje jeszcze fakt, że chciałam kiedyś czytać mangę, więc tym chętniej obejrzę anime, bo ekranizacje zawsze są lepsze, ruszają się i mają kolory.
Also, nie jestem yaoistką, ale skoro Tomoe potrzebuje pocałunku, żeby komuś służyć, a poprzedni bożek był facetem, to czy się całowali? Męski fanserwis w pakiecie!

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.