wtorek, 25 grudnia 2018

12 Dni Anime #1 - wkurzająca owca to ja

W grudniu nie wydarzyło się nic ciekawego i raczej się już nie wydarzy - podobno Aquaman jest wszystkim, czego chciałam, ale mój szczeniak jeszcze na tyle sam w domu nie zostanie. dziś więc bonusowa runda o Aggretsuko.

Najpierw jednak wspomnę honorowo o różnych innych rzeczach tego roku. Zaczął się dla mnie od CG anime filmu z Crunchyrolla, o japońskiej policjantce i jej czarnej, opychającej się pączkami partnerce ratujących Boże Narodzenie w Nowym Jorku. Kupowałam rzeczy, między innymi plakat ze słodkimi superbohaterami, artbook akwarel z tokijskimi sklepikami, czy Lego Harley Quinn - oraz, oczywiście, mnóstwo mang, komiksów, a nawet filmów - zdarzył mi się też nendoroid oraz dwie minifigurki z Sengoku Basary! Swoją drogą, gdy pierwszego kwietnia zapowiedziano adaptację szkolnego AU z Basary, byłam pewna, że to żart - a tymczasem proszę, mogę je jednak oglądać! Było też trochę przykrych momentów: zmarł Isao Takahata, a zaraz potem zaczęto mówić, jak źle traktował współpracowników. Zmarł też Steve Ditko, twórca wielu lubianych przeze mnie superbohaterów, oraz Unshou Ishizuka, japoński aktor głosowy. Gerard Jones, scenarzysta wielu lubianych przeze mnie komiksów z lat 90., został skazany za pedofilię - mimo to nadal lubię jego twórczość, o czym wspominałam na Facebooku - nie mogę nie docenić jak kiedyś świetnie pisał Sue Dibny czy Lobo. Czytałam komiksy, stare i nowe. Było trochę rozczarowań - na przykład pierwsza miniseria o Great Lakes Avengers była zabawna, nowa - tylko żenująca. Oglądałam anime - ponownie Lucky Stara, a w marcu zobowiązałam się do obejrzenia pięciu serii, z których udało mi się zaliczyć trzy - ale hej, to większość! Regularnie jestem zachwycona Pokemonami i Precure, nawet nauczyłam się robić WEBMy żeby czasem sobie jakąś fajną scenę wyciąć. Bongo Cat był stanowczo moim ulubionym memem tego roku, dosłownie wyleczył mi migrenę, a obserwowanie afery z penisem Batmana w Batman: Damned dostarczyło sporo zabawy.
Obserwowanie jak bardzo niszowe anime, którym jarałam się od dawna nagle wchodzi do mainstreamu również było bardzo zabawne i przyjemne. Nie obejrzałam jeszcze netfliksowej Aggretsuko, odkładam rzeczy stamtąd na kiedyś - czasem tak długo, aż wyjdą z katalogu, czasem nawet zdążą do niego powrócić. Ale przynajmniej obejrzałam oryginalną, stuodcinkową serię do końca.

Szczególnie w pamięć zapadł mi odcinek 83, oglądany w kwietniu. Opowiada o epizodycznej współpracowniczce, która chyba się już więcej nie pojawia. Współpracowniczka jest irytującą owcą, która przyszła poprosić o pomoc Retsuko, przepraszając, że zabiera jej czas. Przepraszanie zajmuje niecały minutowy odcinek ale i my i Retsuko mamy wrażenie, że to przynajmniej już z pół godziny. Owca nie zająknie się przy tym ani słowem o tym, po co w ogóle tu przyszła. Znam to i utożsamiam się, bo jeszcze całkiem niedawno zdarzało mi się przychodzić i przepraszać, że żyję, zanim zadałam pytanie. Sytuację poprawiło ochrzanienie przez naprawdę zajętą, bo świetną programistkę, awans na stanowisko, na którym oficjalnie muszę męczyć ludzi o informacje i robienie rzeczy, oraz piesia, która towarzyszy mi na razie cały czas, więc jest doskonałym startem konwersacji i niektórzy wręcz chętniej ze mną gadają żeby przy okazji pobawić się ze szczeniakiem.

Dwanaście Dni Anime to chińskobajkowe odliczanie do Świąt, służące też jako subiektywne podsumowanie mijającego roku.

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.