Nonstop Nut November [6] : Ikenie
Mieliśmy tu już zarówno realizm magiczny jak i sci-fi, pora więc na freski i krytykę Kościoła Katolickiego!
Adolfo i Fernando to dwaj młodzi artyści malujący freski na kopule świątyni. Adolfo jest poważny, odpowiedzialny i chce w przyszłości zostać księdzem. Fernando spóźnia się na spotkania, bo spółkuje z dziewczyną w stodole. Wszystko jednak zmienia się, gdy Adolfo poznaje piękną i miłą mężatkę z okolicznej wsi, a w nocy nawiedza go łudząco podobna do niej, sprośna demonica.
Ikenie jest przyciężkawym tytułem opowiadającym trochę o konsekwencjach dbania o dobre imię kościoła ponad wszystko, a trochę o tym, że czasem jednak nie warto próbować się zaprzyjaźnić z tym niegroźnie wyglądającym, cichym autystą co ładnie rysuje. W całym anime nie ma ani kawałeczka krzyża, ten “kościół” jest taką wersją z Temu, WcDonaldsem i czerwonowłosą Matsune Hiku. Inspiracje są bardzo wyraźne, architektura wprost z renesansowej Italii, ale, na przykład, wszystkie kobiety mają rozpuszczone włosy bez żadnych chust czy czepków, do tego stopnia, że dziewczyna Fernanda nie dość, że ma je niebieskie, to jeszcze przycięte w bardzo współczesnego boba.
Demonica jest bardzo ładna i dość natarczywa, Adolfo z kolei mocno odpychający, ale też jego nieporadność związaną z tym, co czuje, łatwo zrozumieć. Nie mogę natomiast zrozumieć tego, jak w tym anime rysowane są penisy. Każdy z nich jest ciemnobrązowy, jak gdyby twórcy naoglądali się pornuchów z kategorii Blacked, ale zapomnieli, że robią anime o grupie białasów. Jest tu też dość ciemno i bardzo wiele rzeczy dzieje się w cieniu, więc może te prącia miały być czerwone, ale gradacja nie wyszła. To anime w ogóle stara się być interesujące wizualnie i kontrastować obraz mocnymi cieniami, lub czerwonymi zachodami słońca, ale Akiyukim Shinbou to ten reżyser nie jest.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.